wtorek, 24 listopada 2015

Raz, dwa, trzy - jakim zwierząt fanem jesteś ty?





Zwierzaki, te futrzane głównie, czterołapne - popularnie nazywane ostatnio kotełami i piesełami (etymologii tych słownych tworków nie znam, ale ich używam i lubię) są kochane, lubiane, na ulicy głaskane, na zdjęciach podziwiane, ale i grzecznie olewane lub bite, głodzone, maltretowane i zabijane, a i zdarzy się czasem, że i żywcem zakopane. Raz, dwa, trzy jakim zwierzo(anty)fanem jesteś ty?


W moim przekonaniu istnieje kilka rodzajów ludzi, jeśli chodzi o ich stosunek do zwierzaków. Wyliczając po kolei owe rodzaje, spróbuję je przedstawić z mojego punktu widzenia. Zacznę od pomagaczy i (psycho)fanów, do których po części się zaliczam i wcale psycho za obraźliwe słowo w tym przypadku nie uważam. Do prawie żadnej grupy nic nie mam, poza tą ostatnią (ostatnimi), które wiadomo kogo dotyczyć będą. Do wstąpienia w progi którejś namawiać też nie będę, bo nie o to chodzi. Jedyne o co mogę prosić, to powrót karmy, do tych ostatnich, ma się rozumieć.

Zwierzopomagacze
Część z nich, podejrzewam, ma jednego futrzaka albo i nawet dwa. Oprócz posiadania swojego czworonoga, niosą pomoc zwierzakom, co nie mają właścicieli albo ich właściciele to gnidy (subiektywny wtręt).

Ci mniej aktywni udostępniają posty na facebooku, klikają we wszystkie obrazki, z których krzyczy hasło "każde kliknięcie, to jeden posiłek dla Dżekusia" i wierzą, że tak nakarmią psy w schroniskach. O ile w udostępnianiu postów o porzuconych zwierzakach nie widzę nic złego (a nawet wiele dobrego widać w tym, bo im więcej udostępnień, tym większe szanse na znalezienie domu dla bezdomnego zwierza), to klikanie i udostępnianie zdjęć, bez żadnych danych, tylko ze smutną minką psa, nie ma sensu. Tylko organizacje działające legalnie, zarejestrowane itd. mogą pomóc zwierzakom poprzez zwiększenie liczby kliknięć na stronie (tak jak portal Karmimy Psiaki).

Ci aktywni bardziej to ludzie, którym los zwierzaków nie jest obojętny. Sami mają albo nie mają, ale pomagają w zależności od możliwości. Głównie wpłatami na konta fundacji. Bez tych wpłat fundacje nie miałyby racji bytu. Rachunki za weterynarza i karmę trzeba zapłacić.

Aktywni najbardziej, to wolontariusze, którzy poświęcają masę swojego wolnego czasu na pomoc zwierzakom. Prowadzą strony na facebooku, jeżdżą  do różnych zgłoszeń, czy to o bezdomnym zwierzu pałętającym się przy drodze, czy do pijanego faceta lejącego swojego psa. Potem jeżdżą po weterynarzach, płacą albo ze swojej kieszeni albo biorą "na zeszyt" czekając na wpłaty od tych bardziej aktywnych.  A potem robią zdjęcia, opisy, ogłoszenia i szukają domów dla swoich podopiecznych. Zazwyczaj bezinteresownie. Czyli za darmo. Czaisz???

Kocie mamy i psie taty
To Ci trochę psycho. Mają koteły i pieseły, rano najpierw karmią je, potem siebie, a potem znowu karmią je. Częściej koty. Ile razy dziennie powinien jeść kot? Kocia mama wie, że tyle, ile razy kot podejdzie do miski. Proste? Kocia mama na profilowym też zamiast twarzy swojego szkraba (okroppppnee słowo) (którego jeszcze nie ma) ma zdjęcie swojego kociego dziecka :D :D Albo zdjęcie ze swoim kocim dzieckiem.

Zwierzoposiadacze
Kategoria raczej neutralna. Mają zwierzaki, skoro je mają, to i pewnie lubią, a nawet kochają. Jedni trzymają futrzaki na podwórku, inni czasem, czasem trochę częściej, wpuszczą na kanapę, A w chwilach słabości nawet i pod kołdrę. Z talerza też coś może skapnie?

Zwierzoolewacze
Mam wrażenie, że tych jest najwięcej. Trudno. Lubienie zwierząt nie jest przecież wyznacznikiem tego, czy ktoś jest dobry czy zły. Olewacze do zwierząt nic nie mają, ale sierść na talerzu podczas kolacji u znajomych zwierzolubów pozostawiła niesmak na kilka dni. Ogólnie zwierzaki to dzikie zwierzęta, które same sobie poradzą,  więc najlepiej dla wszystkich będzie, jeśli dzikus z klatki schodowej trafi do schroniska. I podje sobie tam, a i na klatce spokój będzie, i w komórkach czyściej. Słynny Koń z Morskiego Oka (czworonóg nieco wykraczający poza zakres moich przemyśleń, ale warto wspomnieć). No koń, wóz ciągnie, jak zawsze od lat, a że zdechnie czasem jakiś po trasie z przeładowania wozu, no to trudno. Życie takie. Nie wiem o co ta cała afera? Koń to koń, ma służyć.

Nie lubię!
Ano, nie rozumiem, ale znam kilku. A jest ich pewnie więcej. Nie lubią, krytykują, śmieją się z tych, co lubią i do weterynarza latają, bo kot kataru dostał. Nie lubią, ale często na łańcuchu, bez wody, pies do pilnowania jest. Albo lepiej - do wyglądania. Najlepiej labrador albo berneński, bo modny ostatnio. Jak się znudzi, można przecież wywieźć do lasu.

Kaci i mordercy
Nimi wszystkimi mogliby się zająć "Ludzie przeciwko myśliwym" (LPM), którzy nie tylko myśliwych ścigają, ale także tych zwyklaków, bez pozwolenia na broń, co to na facebooku się chwalą, jak kotu łeb o szpadel rozbijają, wyrywają łapy i miażdżą głowę. Albo katują kijami, a potem sparaliżowanego psa zakopują żywcem. To tylko te nagłośnione sprawy. Może Twój kumpel ze szkoły też to robi? Nie przyzna się, będzie się w necie anonimowo chwalił. Taki kozak. Żeby Was wszystkich (...)......


Nie zaliczają się do mojego rejestru, ale są:
Hodowcy - i tu ich podzielę na:

- lubicieli, bo wierzę, że nie każdy, kto ma hodowle, ma ją tylko dla pieniędzy. Wychodzę jednak z założenia, że jest tyle bezdomnych zwierząt, że hodowle są całkowicie bez sensu. Sama mam w domu owczarka niemieckiego, ale na usprawiedliwienie mogę się też pochwalić trzema dachowcami,

- spryciarzy - co to myślą, że jak ich suka husky naprodukuje w roku parę szczeniaków, to sobie zarobią na fajne wczasy,

- pseudohodowle - bez komentarza. Kary są stanowczo za niskie.


I na koniec zaściankowa wieś, gdzie się szczeniaki topi albo na różne inne sposoby pozbawia życia (jak się uda, to zaraz po urodzeniu, jak nie - to później). Chłop ma przynajmniej odwagę to zrobić, a ty, co psa wywieziesz do lasu, szczeniaka wyrzucisz do śmieci, albo w najlepszym wypadku (sic!) oddasz do schroniska, jesteś po prostu tchórzem!! Aleeeeee nie o to chodzi, zamiast topić, wysterylizuj!

O co mi chodzi?
A o to, że jak bierzesz zwierzaka, dostajesz/kupujesz/znajdujesz i zabierasz, to jest to decyzja na całe życie. I to nie są puste frazesy. Zwierzę trzeba karmić, leczyć i zapewnić mu dobre warunki. Niekoniecznie pod własną kołdrą, wystarczy ciepły kąt, regularne posiłki, wizyta u weterynarza i naprawdę odrobina zainteresowania i uczucia. Zwierzolubom wszystkim - piątka! A tym z końca listy życzyć tylko, żeby znaleźli się na tapecie u LPM lub im podobnym, których działania w pełni popieram.

1 komentarz: